mały wycinek codzienności

Dzisiaj mały wycinek mojej codzienności, którą raczej chronię i staram się oddzielać od życia zawodowego. Ale na specjalną prośbę jednej z Czytelniczek: opis dzisiejszego poranka. Do godziny dziewiątej wydarzyło się, co następuje.
O piątej rano obudził się Adaś z informacją, że za oknem szczekają pieski, którą przekazał w swoim własnym, dla mnie zrozumiałym języku, naśladując szczekanie i wskazując palcem w okno. Powiem szczerze, nie była to najbardziej pożądana wiadomość o tak wczesnej porze:) Zabrałam synka do swojego łóżka i próbowałam nakłonić różnymi argumentami, żeby jeszcze troszkę pospał. Ale na nic to się nie zdało. Trochę się poprzytulaliśmy, potem biedak szukał taty (tydzień w delegacji), następnie opróżnił szuflady, pobawił się dostępnymi zabawkami i stanowczo stwierdził, że już jest dzień i trzeba wstawać.
To wstaliśmy. Ubieranie (opanował nową umiejętność - ściąga pantofle z szybkością błyskawicy, jeden mu założę, a tu drugiego już nie ma :), potem mycie (również z przygodami, bo w łazience jest przecież tyle ciekawych rzeczy :), śniadanko.
Moje młodsze córki miały wyjechać właśnie na ferie, wszystko było przygotowane, spakowane, ale niespodziewanie okazało się, że jedna jest chora. Konieczna była szybka dramatyczna decyzja o pozostaniu w domu, przepakowywanie wspólnych częściowo bagaży. Kolejne śniadanie tym razem dla dziewczynek, lekarstwa, telefony do organizatorów wyjazdu. O ósmej zawiozłam zdrową córkę pod szkołę. Potem szybki powrót. Ósma trzydzieści, nasz gość - bardzo sympatyczna dziewczynka z Ukrainy, która przebywa u nas w ramach wymiany - odjeżdżała spod tej samej szkoły  w stronę Krakowa. Następne śniadanko, prowiant, pożegnanie. Jednocześnie druga dziewczyna z Ukrainy przywiozła swoje bagaże, bo ostatnią noc przed wyjazdem spędza u nas. Pokój, pościel, pożegnanie.
Dom do ogarnięcia. Mały, który sobie przypomniał, że on tak właściwie też jest przecież chory (choć od wczoraj czuł się już znacznie lepiej, ale chyba uznał, że chorzy mają większe prawa :), nie chciał się odkleić od mamy ani na chwilę. Pranie przejęła najstarsza córka.
Teraz w domu błoga cisza. Adaś śpi. Kamilka chora, zaopatrzona w lekarstwa czyta, Aneta - najstarsza odpoczywa, bo pomagała cały poranek - i też czyta, jednocześnie monitorując pranie. Monia bezpieczna w drodze, tata w delegacji. Ciocia, która przybyła na odsiecz, pojechała na zakupy. A ja do pracy. Każda minuta jest cenna.
Nigdy nie wiadomo, jak długo potrwa przerwa :)
Koncentracja, skupienie i już jesteśmy we Francji. A tam w tych winnicach dzieje się, oj dzieje :)
Mam nadzieję, że opowieść Wam się spodoba i wkrótce spotkamy się w książkowym świecie pod słonecznym niebem okolic Bordeaux. Z tajemniczym hrabią, Bereniką i Jakubem, Oliwią, pewnym zimnym draniem i innymi bohaterami.
Do zobaczenia :)

3 comments

  1. Wow! To poranek bogaty w wydarzenia... I oczywiście kobiety zawsze muszą dać radę :) Gratuluję i zapytuję to kiedy nowa książka? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zawsze jest tak gorąco :) ale nigdy nie brakuje zajęć. Ja to jednak bardzo lubię :) A kolejna książka na początku czerwca. Kontynuacja ,,Szczęścia all inclusive" , Teraz była troszkę dłuższa przerwa. Ciężko pracuję, ale potem premiery będą się sypać. Prócz opowieści wakacyjnej piszę bowiem trzytomowa dłuższą opowieść i chciałabym, żeby kolejne części ukazywały się w niewielkich odstępach:) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, jakie miłe wiadomości czytam :) Kontynuacja i trylogia! :) I to jeszcze w niewielkich odstępach :) mhmmmm.... pełnia szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń