Warsztatowo- marzeniowo, o tym, jak kiedyś chciałam wyjść za mąż za księcia :)

Obiecałam, że dzisiaj wieczorem pojawi się kolejny wpis warsztatowy, ale już od pewnego czasu chciałam napisać o pewnym dawnym marzeniu, które bardzo mi pomaga przypisaniu obecnie powstającej książki.
Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że da się to połączyć. Dzisiaj więc warsztatowa, ale taka troszkę poza kolejnością, opowieść o księciu. Ale takim prawdziwym, nie z bajki.
Otóż kiedy byłam kilkuletnią dziewczynką marzyłam bardzo mocno, żeby wyjść za mąż za francuskiego księcia, który będzie właścicielem zamku i winnicy. Tak naprawdę zarówno sam książę jak i jego zamek byli mi całkowicie obojętni. Zależało mi tylko na tej winnicy. Wyobrażałam sobie całymi nocami wzgórza porośnięte krzewami winorośli, dojrzewające owoce i zielone soczyste liście. Wtedy wydawało mi się, że poślubienie właściciela jest jedyną drogą do celu i zupełnie sobie nie zdawałam sprawy z tego, co mogłoby to ewentualnie oznaczać. Byłam małą dziewczynką, wiedzę o życiu czerpałam z bajek.
Gdybym dzisiaj miała takie marzenie ( a już nie mam :) podeszłabym do sprawy zupełnie inaczej. Zrobiłabym sobie możliwie najbardziej realny plan zdobycia możliwie najmniejszej winnicy na początek, a potem z całą zaciekłością walczyłabym o jego realizację. Dzisiaj już wiem, że kobieta może sama założyć, zdobyć lub kupić swoją winnicę. Może - choć nie jest to łatwe.
Nie zamierzam wcale zachęcać nikogo do samotności. Bo choć są z pewnością kobiety, które dobrze się czują, idąc przez życie w pojedynkę, to myślę, że jest ich naprawdę niewiele.
Ja do nich z pewnością nie należę :) Dobrze jest być z kimś, mieć się do kogo przytulić o czwartej nad ranem, zbudować rodzinę, realizować marzenia, dzielić się codziennością.
Nie zachęcam do samotności, ale do samodzielności.
Sądzę, że kobieta w miarę możliwości powinna być samodzielna. Zadbać o zbudowanie swojego świata. Zawodowo, finansowo i w sferze swoich marzeń. Jest nam trudniej niż mężczyznom, bo często musimy godzić  pracę zawodową z macierzyństwem. Czasem trzeba zrobić przerwę i zaczynać od nowa. Bywa, że niejeden raz. Ja zaczynałam kilka razy.
To trudne, ale możliwe. Czasem wydaje mi się, że wręcz konieczne.
Statystyki mówią, że kobiety żyją dłużej niż mężczyźni. Wdowy, które całe życie opierały się na ramieniu męża, często znajdują się potem same w trudnej sytuacji. Kiedy dzieci opuszczają dom, wiele matek przeżywa poważne załamanie, ponieważ ich życie toczyło się głównie wokół macierzyńskich obowiązków. Już nie wspominam o sytuacjach takich jak rozwody.
Są kobiety, które lubią być tylko żoną i wtedy wszystko jest w porządku. To wolny kraj i każdy może ułożyć sobie życie, jak tylko chce. Ale w większości przypadków dobrze jest mieć coś własnego.
Można pogodzić życie rodzinne z pracą, choć nie jest to łatwe. Jest czas, gdy dzieci bardzo nas potrzebują i z tym się nie dyskutuje, to jest priorytet, ale kiedy rosną - powoli i po troszkę, można budować coś własnego. W Polsce wciąż zbyt mało jest ofert pracy na pół etatu, ale jeśli kobiety będą głośno mówić o takiej potrzebie, może się to zmienić. Internet daje możliwości nauki i doskonalenia zawodowego także kobietom wychowującym dzieci. Nie twierdzę, że to jest łatwe, wychowuję czworo dzieci, więc dobrze znam wszystkie trudności - ale to możliwe. A przede wszystkim - warto. Uczyć się, rozwijać, otwierać umysł i serce na nowe możliwości. Szukać swojego miejsca i nie bać się. Ono z pewnością gdzieś jest. Zachęcam do szukania.
Ja szukałam prawie czterdzieści lat :) Ale i tak warto było.

2 comments

  1. O tak, też kiedyś chciałam wyjść za księcia... W moich marzeniach nie było zamku i winnicy, ale nie pamiętam co było oprócz księcia. Szkoda tylko, że życie tylko dla nielicznych ma prawdziwych księciuniów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały post. To tak samo - jak z oczekiwaniem, że książe uczyni nas szczęśliwymi. A prawda jest taka, że ani książe, ani matka, ani dziecko, przyjaciel, brat, siostra - nawet gdyby bardzo chcieli - nie są w stanie tego zrobić za nas. To my sami jesteśmy "kowalami swego losu", a co za tym idzie - szczęścia.
    Jestem dziś szczęśliwą mamą, żoną i osobą. A dlaczego? Bo buduję swój świat w taki sposób, by czuć się spełnioną w życiu. Kocham mojego męża, ale nie raz musiałam "walczyć" z nim, by zostało dla mnie to, co jest na prawdę dla mnie ważne (moje wartości, przekonania, które on nie zawsze popierał, w końcu wychowywany był przez inną mamę, w nieco inny sposób). Kocham moje dzieci, ale staram się mieć też coś dla siebie (kilka bliskich osób, zainteresowania, drugie życie obok tego z moimi księżniczkami) - bo moje słoneczka nie zawsze przy mnie będą i chciałabym w przyszłości (gdy pójdą swoją drogą) nie osaczać ich sobą, bo nagle wyfrunęły z gniazda, a mieć z nimi wspaniałe, przyjacielskie relacje. Obawiam się powrotu do pracy po urlopie macierzyńskim, teraz nie mam ochoty wracać, ale moja praca, relacje z ludźmi - rozwijają mnie i poszerzają horyzonty. ;)
    A tak właściwie to chciałam powiedzieć, że wspaniały jest ten post. Niestety często kobiety zapominają o własnym życiu, a te, które obok rodziny dbają o własny rozwój - są tak na prawdę najszczęśliwsze. :))

    OdpowiedzUsuń