O tym, jak się porwałam z motyką na słońce.

Jakiś czas temu postanowiłam napisać w powieść utrzymaną w konwencji komedii romantycznej. Czytelnikom podoba się humor w książkach, mnie też, a poprawianie odbiorcom nastroju uważam za jedną z ważniejszych funkcji literatury. Jeszcze na dobre nie zaczęłam, kiedy zrozumiałam z wielką jasnością, dlaczego w Polsce jest tak mało dobrych komedii romantycznych. Tworzenie takiej powieści okazało się niespotykanie ciężką pracą. W mojej subiektywnej opinii, najtrudniejszą. Łatwiej odbiorcę wzruszyć, wstrząsnąć nim, nauczyć czegoś, niż naprawdę rozśmieszyć. Zwłaszcza odbiorcę inteligentnego.
Wszystko byłoby prościej, gdyby chociaż bohaterowie zechcieli współpracować, ale gdzie tam. Robią po prostu, co chcą. W każdej szanującej się komedii romantycznej para głównych bohaterów zakochuje się w sobie, żeby w finale pobrać się z towarzyszeniem dźwięku dzwonów, targanego przez wiatr romantycznego welonu oraz uśmiechniętych przyjaciół. A moi mi mówią, że oni ślubu nie chcą, a zakochiwać się nie mają najmniejszego zamiaru. Są zadowoleni ze swojego życia i niczego nie będą zmieniać.
Tłumaczyłam im po dobroci, że plan wydawniczy tego wymaga, terminy gonią i doprawdy mogliby się poświęcić dla sprawy. Gdzie tam. W ogóle ich to nie ruszyło. Robię, co mogę, pokazałam im, jak bardzo do siebie pasują. Nie pomogło. Zabrałam ich na romantyczną randkę w najpiękniejsze miejsce Krakowa. Wieczór, świece, nastrój, wspaniałe jedzenie i niedaleko Kościół Mariacki oraz dzwony jako dyskretna aluzja. Co zrobili?
Świetnie się bawili, zjedli ze smakiem, co im podano, a potem pojechali każde do swojego mieszkania i całą noc kombinowali, jak jeden drugiego wykiwać na polu zawodowym. O welonie nikt nawet przelotnie nie pomyślał. Ręce mi opadły.
Nie wiem, co z tego będzie. Nie mogę ich na siłę zmusić, bo Czytelnik wyczuje fałsz. Muszą się naprawdę zakochać. Pytanie tylko, czy zdążą zanim się książka skończy? Podsumowując, nie dość, że pada, to jeszcze ciężko. Tylko ciastka czekoladowe z tego przepisu wyszły pyszne. Dobre i to na pociechę.
http://kuchnialidla.pl/product/Ciastka-czekoladowe-z-zurawina-i-orzechami-wloskimi

7 comments

  1. A ja jestem świeżo po Drodze do marzeń i jestem zachwycona!:))) Za dwa dni recenzja na blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, będę czekać i wypatrywać:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zadowolić czytelnika dobrą książką nie jest łatwo... Ale trzymam kciuki za udaną powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To prawda, dziękuję za wsparcie psychiczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaa muszę koniecznie kupić "Drogę do marzeń"!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam za Panią kciuki :) Wierzę, że bohaterowie zakochają się w sobie... a może już się kochają, tylko nie chcą się do tego przyznać? Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję. Lubię tych bohaterów, choć są strasznie uparci i życzę im jak najlepiej. A piękna miłość to jedna z najwspanialszych rzeczy, jaka się człowiekowi może przytrafić. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń