Pierwszy fragment powieści ,,Większy kawałek nieba", sprawdzony przepis na żurek oraz świąteczne życzenia :)


W nowej powieści ,,Większy kawałek nieba" jest taka scena, która skojarzyła mi się z nadchodzącymi świątecznymi dniami.
Pani Wanda to energiczna szefowa kuchni. Stara się trzymać mocną ręką nie tylko personel restauracji, ale także szefa i całą jego rodzinę, w których prywatne sprawy nieustannie się wtrąca :) W tej scenie właśnie przygotowała pyszny żurek według starego przepisu. Skojarzyło mi się wielkanocnie :)
Zapraszam do przeczytania fragmentu, poniżej zamieszczam sprawdzony przepis. Można jutro ugotować, będzie w sam raz na świąteczny stół.

– Proszę. – Wanda spojrzała życzliwie na chudziutkiego klienta, który najwyraźniej marzł, mimo iż opatulił się ciepłym kocem. – To najlepszy żurek w Krakowie – zareklamowała entuzjastycznie swój produkt. – Jak u mamy – mówiła dalej, nalewając solidną porcję. – Zrobiony na prawdziwym żytnim zakwasie. Stary zaczyn przywiozłam ze wsi od rodziców parę lat temu i jest tajemnicą tej niezwykłej zupy.
      Mężczyzna niepewnie spojrzał w talerz. Potrawa wydzielała obłędny aromat, pobudzając zmysł powonienia, wyglądała też niezwykle kusząco, ale określenie: „stary zaczyn” jakoś nie wzbudzało w kliencie zaufania. Pani Wanda stanęła obok stolika i podparła się pod boki. Jej słusznych rozmiarów sylwetka zasłoniła na chwilę urokliwy widok na pomnik Mickiewicza.
Śnieżnobiały fartuch, zawiązany wokół solidnej talii, nie miał nawet najmniejszej plamki, choć szefowa kuchni od rana biegała pomiędzy garnkami, doglądając gotujących się potraw. Wysoki czepiec szczelnie zasłaniający włosy, tych strasznych wrogów każdej szanującej się kucharki, dodawał
jej powagi i godności.
– Proszę się nie bać! – zawołała gromko. – Zaczyn może latami działać, a im starszy, tym lepszy. Może jeszcze komuś zupki? Na koszt firmy – zwróciła się w stronę gości oczekujących przy pozostałych stolikach. – Dzisiaj ja muszę obsługiwać, choć nie mam ku temu naprawdę żadnych kwalifikacji.
Ani wyglądu, ani odpowiedniej gadatliwości, choć może z tym ostatnim akurat coś dałoby się zrobić – uśmiechnęła się. – Trzeba działać, nie ma wyjścia. Jedną kelnerkę zimny wiatr wywiał, i tyle ją widziano.
– Jak to wiatr wywiał? – Gość lekko się zakrztusił jedzonym łapczywie żurkiem. Smakował wybornie.
Siedząca obok para również poprosiła o porcję gorącej zupy, a pani Wanda nalała klientom od serca, jednocześnie odpowiadając na pytanie.
– Takie dzisiaj czasy – westchnęła. – Biedaczka przyszła do pracy, ale po godzinie zadzwonili z przedszkola, że jej córeczka zachorowała. Dominika wyleciała jak oparzona, zostawiając
wszystko na mojej głowie, a szefa nie ma... – dodała znacząco. – Jakoś to ogarniam, choć teraz o dobrą pomoc kuchenną czy porządną kelnerkę trudniej niż o...
– Witam, pani Wando. – Zdyszany Wiktor wpadł między stoliki, przerywając wywód. Obserwował sytuację z niepokojem, odkąd minął róg kamienicy przy samym końcu ulicy Floriańskiej i spojrzał w kierunku zapełnionego klientami ogródka restauracyjnego. Od razu przyspieszył kroku.
– No... – Zaczerpnęła spory haust powietrza, po czym po chwili wypuściła je ze świstem i spojrzawszy w stronę coraz bardziej zaciekawionych gości, zacisnęła usta. Nie zamierzała narażać na szwank reputacji szefa, a poza tym okazji do rozmowy z nim sam na sam z pewnością w ciągu dnia nie zabraknie.


Tak,  Wiktor właśnie popadł w poważne tarapaty i jeszcze nie wie, że za chwilę jego życie mocno się zmieni :)

A ja zapraszam do spróbowania żurku. Zakwasu już wprawdzie nie zdążymy nastawić, ewentualnie można przywieźć ze wsi, jeśli ktoś ma odpowiednie znajomości :) ale zupa wyjdzie pyszna także z takiego kupionego w sklepie, zwłaszcza jeśli się poczyta skład i wybierze w miarę możliwości naturalny. 

Najpierw  gotujemy bulion: włoszczyznę jak na rosół obrać. Wszystkie warzywa włożyć do garnka, zalać wodą, dodać suszone grzybki, 1 ząbek czosnku, listki laurowe, ziele angielskie, czarny pieprz, sól, cukier, kminek. Gotować około pół godziny.
Do gorącego bulionu dodać surową białą kiełbasę i gotować na nieco mniejszym ogniu pod przykryciem przez około 15 minut. Bulion odcedzić do drugiego garnka, z powrotem włożyć pokrojoną na plasterki marchewkę oraz białą kiełbasę.
Dodać wstrząśnięty i wymieszany zakwas do smaku, ilość jak kto lubi, trzeba próbować do skutku. Doprawić majerankiem, pieprzem, solą, tartym chrzanem i ewentualnie czosnkiem. Dodać śmietankę i jeszcze chwilkę pogotować.
Można podawać z gotowanym jakiem i posypane świeżym majerankiem. Smacznego :)

A w związku z nadchodzącymi dniami życzę serdecznie dużo miłości i Nadziei przez duże ,,N"
oraz miłych, smacznych chwil przy rodzinnym stole :)


4 comments

  1. Czytając o żurku na wiejskim zakwasie,poczułam święta po raz pierwszy.....a przede mną jeszcze dzień pracy :( pewnie jutro o tej porze będę i ja krzątać się po kuchni. Korzystając z okazji, życzę Pani i bliskim ,spokojnych, pełnych radości Świąt! Kolorowych, słonecznych ! Smacznego jajka! ..... a za oknem, po łące, niech biegają wesołe zające :) Taki czas, wiosna,Wielkanoc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję. U nas za oknem naprawdę zające :) Tuż za drzwiami rozciąga się piękna łąka sąsiadów i one tam hasają :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownych Świąt, uśmiechu każdego dnia, umiejętności chwytania tego co piękne w tym naszym krótkim życiu. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Radosnych i rodzinnych Świąt, pomysł z przepisem na żurek znakomity:-)
    Czekam niecierpliwie na premierę Większego kawałka nieba:-)

    OdpowiedzUsuń