Zapraszam do odwiedzin, komentowania. Trochę się dostało szkolnym lekturom. Jak sądzicie, czy słusznie?
1. Od czego zaczęła się Pani przygoda z pisaniem?
Od czytania. Wielkiej miłości do książek. Od
marzenia o tym, by móc połączyć pasję z zawodem. Trochę także z kryzysu, bo
kiedyś nie było tak wielu książek jak teraz. Na kolejną część ulubionej serii
czekało się latami. Kiedyś wyszłam z księgarni sfrustrowana, bo niczego
ciekawego nie udało mi się znaleźć (rzecz dzisiaj absolutnie nie do
wyobrażenia) i pomyślałam, że w takim razie sama sobie coś napiszę. I tak to
już trochę zostało, choć od tej pierwszej myśli do realizacji upłynęło bardzo
dużo czasu. Piszę takie książki, jakie sama chciałbym czytać.
2.Skąd pani czerpie pomysły na tak życiowe
i piękne książki?
Z życia właśnie. Pomysły same do mnie płyną.
To chyba wrodzony dar. Ja nie wymyślam opowieści, one wyświetlają się w mojej
głowie jak film. Zawsze tak było. W pewnym momencie zaczęłam je spisywać. To
łatwiejsza część zadania, sama przyjemność. Moja praca, wysiłek bierze się ze starania, by
tak zapisać historię, żeby była atrakcyjna dla czytelnika, wartościowa,
poprawnie skonstruowana, niosła jakieś przesłanie. Wbrew pozorom to niełatwe
zadanie. Trzeba opanować kilka umiejętności warsztatowych, a potem dobrze je
wyćwiczyć.
3. W ,,Drodze do marzeń” pisze Pani o
spełnianiu marzeń. Czy faktycznie jest tak, że każde marzenie może się spełnić,
jeśli tylko będziemy się starać? Spełniło się Pani kiedyś jakieś marzenie?
Nie każde marzenie może się spełnić. Nie o
każde też warto walczyć. Ale z pewnością może się spełnić wiele naszych marzeń,
jeśli tylko są dobre, realne i zostanie podjęty odpowiedni wysiłek, by tego
dokonać. Widziałam takie sytuacje wielokrotnie. Mnie się spełniło kilka marzeń
w życiu prywatnym, choć za niektóre zapłaciłam wysoką cenę. A zawodowo - jestem pisarką. Przyszłam znikąd, nie miałam
nic prócz tekstu powieści, debiutowałam
na bardzo trudnym polskim rynku powieści obyczajowej i nadal trwam, a plany wydawców wobec mnie
zapełniły już 2016 rok. Pisanie stało
się moim zawodem, a nie tylko hobby. Myślę, że moja historia jest dowodem, że
każdy może zrealizować swoje marzenie, dostosowane do jego umiejętności i
potrzeb, jeśli tylko zrobi to umiejętnie. Bo nie ukrywam, że to nie jest prosta
sprawa. Ale warto.
4.,,Podarunek”
wprowadza nas w świąteczny klimat. Jakie święta wspomina Pani najmilej?
Takie, które w jakiś sposób były
pierwsze. Pierwsze z dzieciństwa, jakie pamiętam, pierwsze po ślubie w naszym
domu, pierwsze z każdą z naszych córeczek. Bardzo lubię święta Bożego
Narodzenia i choć nie zawsze są one łatwe, bo kłopoty i życiowe problemy nie
odlatują na zimę jak bociany (a szkoda) to jednak zawsze czekam na nie z
nadzieją. Teraz także.
5.Skąd pomysł na wydanie ,,Cichej 5” opowiadań
napisanych przez kilka polskich autorek?
To pomysł redaktorek Wydawnictwa
Filia. To one opracowały i wymyśliły ten świetny projekt. Jedna kamienica, siedem mieszkań i wigilijny
wieczór. Za oknami pada śnieg, a urokliwa uliczna latarnia delikatnie
rozświetla mrok. Możesz wejść do środka i poznać losy mieszkających w kamienicy
osób.
Zostałam zaproszona do udziału w
przedsięwzięciu i bardzo się ucieszyłam. Autorki bardzo się postarały i książka
naprawdę jest świetna. Opowiadania są długie, czytelnik zdąży się nacieszyć akcją
i bohaterami, zanim zajrzy w kolejne okno, by poznać następną rodzinę.
6.Co pani
sądzi o akcji ,,Polacy nie gęsi i swoich autorów mają” ?
Pamiętam tę stronę od pierwszego kliknięcia
(jeśli można się tak wyrazić :) Rozwija się bardzo dynamicznie. Dobrze wiem,
ile to musi kosztować czasu i pracy. Cieszę się, że podejmowane są takie
inicjatywy. Polska literatura potrzebuje wsparcia ze strony czytelników oraz
recenzentów. To oni właśnie dają jej siłę, konieczną do przetrwania.
7.Mówi się, że w obecnych czasach mało jest
osób czytających książki. Jak się Pani do tego odniesie?
Z pewnością mogłoby być lepiej,
ale patrząc na tłumy w księgarniach, myślę, że nie jest aż tak źle, jak by
wynikało ze statystyk.
8.Co Pani sądzi o kanonie lektur w gimnazjum
i szkole średniej?
Sądzę, że jest przestarzały i w dużej
mierze odpowiedzialny za niski poziom czytelnictwa w Polsce. Uczy młodych
ludzi, że czytanie to zajęcie żmudne, trudne i nie przynoszące żadnej
satysfakcji. Rozumiem potrzebę poznawania historii literatury, własnych
korzeni, ale uważam też, że młodzi ludzie powinni czytać o tym, co ich dotyczy,
porusza. Uczyć się, że książka może być fascynującym przyjacielem,
przewodnikiem, a autor rozumie świat współczesny. Proporcje powinny być moim zdaniem następujące : 50 procent
historia, a 50 procent współczesność, rozumiana nie jako czasy wojny i
okupacji, ale rzeczywistość tu i teraz. Tymczasem w polskiej szkole wygląda to
zupełnie inaczej. Nauczyciele muszą wkładać wiele wysiłku, by mimo wszystko
przekonywać młodych ludzi do czytania. Najgorsze jest to, że uczniowie siłą
zmuszani do poznawania kanonu, wcale nie stają się miłośnikami literatury
pięknej ani wysokiej. Większość rzuca lekturami w kąt, natychmiast po wyjściu ze
szkoły, a portale ze ściągami rosną w siłę.
Nigdy nie widziałam komisji układającej
listę lektur do liceum, ale wyobrażam ją sobie mniej więcej tak jak naszą
obecną Państwową Komisję Wyborczą. Oni żyją we własnym świecie, a pociąg z
realiami współczesnego świata i jego wyzwaniami dawno im już odjechał.
Z Pani oceną kanonu lektur całkowicie się zgadzam. Co jest fajnie i faktycznie do poczytania to jest, ale sporo z tego jest nieczytana, tylko opracowania i streszczenia. To bez sensu. Naprawdę dzieciaki się zrażają, że wszystkie książki są takie nudne! Sama się zraziłam do sporej części klasyki i nie czytuję teraz. Teraz chcę miło spędzić czas, z klasyki czytając to co akurat mam ochotę lub od dawna mam a nie było czasu czy dostępności.
OdpowiedzUsuńCo do lektur zgadzam się jak najbardziej. :) Lektury niestety zniechęcają do czytania.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak dzisiaj przedstawia się kanon szkolnych lektur - w moich czasach ( zaczynam mówić jak moja dziewięćdziesięcioletnia babcia ) bywało bardzo różnie. Niektóre książki były dla mnie kompletnie nie do przeczytania. Mam pytanie: czy nadal dzieci są zmuszane do czytania pozytywistycznych nowel ? Ja po "Antku" miałam traumę - do dzisiaj pamiętam, że jego biedną siostrę spalono w piecu. Mimo wszystko nie zniechęciłam się do czytania - ale ja zawsze miałam zadatki na mola książkowego :)
OdpowiedzUsuń,,Antka" już nie ma, przynajmniej w gimnazjum, ale wciąż jeszcze wiele jest lektur, których problematyka, choć ważna, nie przystaje do dzisiejszych realiów. Też mam dreszcze do tej pory, kiedy myślę o biednej Rozalce, choć to akurat wciąż niestety aktualny problem. Przesądy i ludowe sposoby leczenia gdzieniegdzie jeszcze trzymają się mocno i nie mam tu na myśli medycyny naturalnej.
OdpowiedzUsuń