Choć oficjalna premiera Pojedynku
uczuć dopiero jutro, już wiadomo, że zmagania głównej bohaterki, Majki, mocno
poruszają pierwszych odbiorców. Wprawdzie historia jest fikcyjna i większość z
nas nie staje wobec tak dramatycznych wyborów, ale opisane w książce emocje są
dobrze znane prawie każdej kobiecie.
Bo samotne macierzyństwo nie ma nic wspólnego ze stanem
cywilnym. Można mieć męża, stałego partnera, wielu ludzi wokół siebie i być, bardzo
często lub czasami, samotną mamą. Na przykład kiedy mąż wieczyście i wiekuiście
jest w pracy. Nie zawsze dlatego, że lubi. Czasem po prostu nie ma wyjścia, ponieważ warunki
rynkowe zmuszają do zostawania po godzinach nie tylko kobiety takie jak Maja, ale przede wszystkim mężczyzn, w tym
także świeżo upieczonych ojców. Wielu mężów wyjeżdża za granicę lub pracuje
daleko, bywają też tacy, którzy jak sami się określają ,,są jeszcze za młodzi i niedojrzali
na gniazdowanie” Wielokrotnie słyszałam te słowa, wypowiadane przez ponad
czterdziestoletnich mężczyzn, którzy zdążyli już przytyć i wyłysieć, ale
dojrzeć nie.
Różne są przyczyny, dla których kobieta musi się zmagać z
codziennością samotnie, bywa, że sama tworzy taką sytuację, nie dopuszczając do siebie
nikogo, w przekonaniu, że ona wie najlepiej. A potem płacze, gdy zniechęcone
otoczenie rzeczywiście ją zostawia. Ale to rzadkie przypadki. Najczęściej
kobieta jest postawiona wobec trudnej sytuacji i musi sobie radzić. Można by sagę w trzydziestu tomach napisać o tym, jakich niebywałych i karkołomnych
kombinacji dokonują mamy, by sprostać wyzwaniu. W zdecydowanej większości
przypadków świetnie sobie radzą. Bo macierzyństwo jest źródłem wielkiej siły.
Jeśli jakaś kobieta właśnie teraz czuje, że to historia dokładnie o niej i potykając się ze zmęczenia, myśli, że już dłużej nie da rady,
jest dla niej dobra wiadomość. Prawdziwa, przetestowana na mojej własnej skórze
i zaobserwowana u wielu innych. Samotne macierzyństwo zawsze się kończy, jego
kres jest pewny jak mało co na tym świecie. Nie dlatego, że mężczyzna zmienia
się, dojrzewa, rzuca pracę czy doznaje objawienia – choć i tak często bywa- ale
dlatego, że dziecko dorasta. Opcję dorastania dzieci mają wpisaną w geny i ona naprawdę
sprawnie działa. Choćbyś miała ścianę gryźć i zużyć wagon spinaczy biurowych do
podtrzymywania opadających ze zmęczenia powiek, nie przegap tego momentu. Bo
oto nagle po kilku latach zmagań budzisz się w domu, w którym już nie jesteś
sama. Są dzieci. Porozmawiają, pomogą, przyniosą herbatkę, pokrzepią cię dobrym
słowem (np. mamo, wykasuj tę scenę, jest banalna do bóluJ) i wtedy wiesz, że nigdy już
nie będziesz sama. Czasem sporo kosztowało, czasem bolało, ale stworzyłaś i
zbudowałaś coś pięknego. Prawdziwą relację z własnym dzieckiem.
No i pięknie!
OdpowiedzUsuńTakie ujęcie macierzyństwa to jest coś! I cieszę się, że nie zrobiłaś tego w Dniu Matki, bo zniknęłoby w ogólnej atmosferze przeładowania tym tematem.
Mimo, że własne dzieci rosną baaardzo powoli, to jednak rosną. Całe szczęście, że nie tylko samotnym matkom. Jeszcze raz gratuluję. K.