Świąteczny pamiętnik cz.1 Mikołajki

 

Zaczynamy nowy przedświąteczny cykl. Przygotowania na dobre się rozkręcają, a Mikołaj otworzył dzisiaj kolejny rozdział tegorocznych przeżyć. 

Kto był grzeczny, dziś szukał podarunków pod poduszką. My też bawimy się w takie niespodzianki, ja bowiem bardzo lubię wszystko, co przynosi radość. Szóstego grudnia prezenty nie są obfite, ale są symbolem tego, że pamiętamy o sobie nawzajem .

I choć zasadniczo nie lubię zbyt wcześnie dotykać tych tematów, to jedna teraz jest wyjątkowy moment. Za nami niełatwe miesiące, przed nami kolejne wyzwania. Wszystko co poprawia nastrój, ociepla, oświetla jest teraz wyjątkowo cenne. Takie są te święta. Nie bez powodu zostały zaplanowane w grudniu, to najciemniejszy miesiąc w roku, kiedy dzień jest najkrótszy, a słońca malutko. Zawsze były to dni, które pomagały go przetrwać. Najpierw przygotowania, potem świętowanie, a na koniec wspominanie dobrych dni. W 2020 okrągłym roku trzeba je szczególnie dopieszczać. Strach, smutek, przygnębienie to emocje, które osłabiają odporność. A my jej potrzebujemy.

Ze względu na przepisy wiele w tym roku będzie wyglądało inaczej. Trzeba to przyjąć z dystansem i pogodą ducha. Ja na przykład nie mogę nigdzie pojechać, bo razem z dziećmi nie mieścimy się w przepisowej ilości gości. Ale już wymyśliliśmy jak mimo tych ograniczeń spędzić dobre święta nie łamiąc przepisów.  A te wywołują wiele emocji.

Kiedy czytałam komentarze internautów uderzył mnie fakt, że nie każdy zmartwił się barkiem możliwości spotkania z rodziną. Dla jednych to bowiem oczywista radość, ale dla innych udręka. Konieczność długiego siedzenia przy stole, wpychanie w gościa wielkich ilości jedzenia, konieczność przygotowania gór ciast i sałatek, ale chyba najgorsze jest spowiadanie się z całego życia przed gromadą babć, ciotek i kuzynów. Dlaczego jeszcze nie wyszłaś za mąż, kiedy drugie dziecko, czy mąż wreszcie znalazł pracę, kiedy awans, jak długo karmisz piersią oraz dlaczego ciotka wie lepiej, że to za długo lub za krótko. I tak dalej. Lista nie ma końca. Z niektórymi ludźmi widujemy się rzadziej. Wielu z nich choć blisko spokrewnionych mentalnie jest od nas daleko. Inaczej myślą, czują, inne mają życiowe priorytety. 

Świąteczny obiad to nie cela przesłuchań. 

Ludzie są ciekawi, lubią udzielać rad, każdego poczęstować złotą myślą. Nie znaczy, że mają do tego prawo. Smutne, że tak wiele osób woli siedzieć w domu niż spotkać się z rodziną, nawet jeśli to bezpieczne pod kątem wirusa. To wspólna odpowiedzialność, żeby tak nie było. Zostało jeszcze sporo czasu. Pomiędzy zakupami, planowaniem potraw, szukaniem świątecznego obrusu - to moje zadanie na poniedziałek :) - warto się za stanowić, jakimi jesteśmy gospodarzami dla odwiedzających nas bliskich. Jakie zadajemy pytania? Czy mamy do nich prawo? Czy musimy oceniać tych, co myślą inaczej? Czy jesteśmy pewni, że cała racja jest wyłącznie po naszej stronie? Że nasz pomysł na życie jest jedynym słusznym? 

Odpowiedzi nie muszą być głośno wypowiedziane, wystarczy ich sobie udzielić w sercu. Są przede wszystkim dla nas. Bez względu na to jak będą wyglądać, jedno jest pewne. Delikatność w obchodzeniu się z cudzymi uczuciami zawsze jest dobra. Człowiek to krucha istota, często przeszedł o wiele więcej niż daje po sobie poznać. Ma zmartwienia, o których nie mówi głośno.

Na liście świątecznych przebojów delikatność i takt są na wysokiej lokacie. Życzę Wam wszystkim, byście ich doświadczali jak najczęściej.

Będziemy teraz przez najbliższe dni dzielić się tutaj przedświątecznymi patentami na dobry czas. Od najbardziej przyziemnych jak przepisy na jedzenie, dekoracje i prezenty po sprawy o wiele bardziej ulotne i głębokie. Jeśli macie jakieś propozycje i pytania podzielcie się w komentarzu. Dziękuję też za wszystkie inne znaki od Was, że czytacie, jesteście. Podzielcie się swoimi przemyśleniami na ten temat :) <3

0 comments