Magia ciasta drożdżowego

Kuchnia to czasem miejsce zupełnie zwyczajne. Myje się tam gary, przypala mleko i ziewa rozdzierająco nad poranną kawą. Ale są takie momenty, i jest ich więcej, kiedy staje się sercem domu, zwłaszcza takiego, w którym mieszka rodzina. Ale nawet samotnie, w wynajętej kawalerce czy lokatorskim pokoju można uprawiać magię. Trudno mi powiedzieć jakiego koloru jest magia kulinarna. Na pewno nie jest czarna, choć ciemne laski wanilii będą tu odgrywać znaczącą rolę, nie jest też biała, choć reprezentuje tę dobrą stronę mocy. Myślę, że jest kolorowa jak wszystkie przyprawy świata i barwna jak kobiety, bo to one najczęściej ją tworzą.
Czy można stworzyć bez niej szczęśliwą rodzinę? Nie wiem. Nigdy nie próbowałam. Natomiast wielokrotnie  bywałam w domach, gdzie pachniało wspaniałym ciastem, a uśmiechnięta czarodziejka królowała przy stole. Bo prawdziwa kulinarna magia jest radosna, nie może być uprawiana z cierpiętniczą miną ani z obowiązku.
Najlepszym pomocnikiem w tworzeniu nastroju jest ciasto drożdżowe.Jedna z  redaktorek śmiała się kiedyś, że w każdej mojej powieści ktoś je piecze. Rzeczywiście zdarza się to dość często.
To ciasto ma same zalety. Po pierwsze jest tanie. Oczywiście możemy je zrobić w wersji lux, ale podstawowy przepis zawiera niewiele składników. Rośnie jak to się mówi ,,jak na drożdżach" możemy więc mieć mnóstwo pyszności dla całej rodziny. Po trzecia istnieje niezliczona ilość możliwych jego odmian, ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia lub wyposażenie lodówki.
Pachnie zniewalająco, zwłaszcza w chłodniejsze dni lub kiedy jest nam po prostu źle na duszy. Nie jest to też bardzo trudne ani pracochłonne ciasto. Między bajki można włożyć mit, że trzeba je długo wyrabiać. Od dwudziestu lat je piekę, nie wyrabiam, rośnie jak szalone.

A oto przepis podstawowy:
na dwie duże prostokątne formy
1 kg mąki
 kilka kropel ekstraktu waniliowego lub ziarenek wanilii lub od biedy torebka cukru wanilinowego
4 jajka dobrej jakości, najlepiej wiejskie :) można więcej
2 garści cukru, można zastąpić miodem lub ksylitolem
pół kostki masła (od biedy może być margaryna, ale masło lepsze)
pół łyżeczki soli
pół litra mleka
10 dkg drożdży
i zaczynamy czary.

Najpierw roztapiamy masło w rondelku i odstawiamy do wystygnięcia, następnie do dużej miski, takiej którą lubimy (ja mam pomarańczową) wsypujemy mąkę (znawcy każą przesiewać, ale ja nie mam na to czasu ani cierpliwości, poza tym sprawdziłam, przesiane smakuje tak samo, a dłużej trwa :) W mące robimy palcem sporą dziurę. Następnie lekko podgrzewamy mleko (drożdże lubią ciepełko) i wlewamy trochę do dziury, wsypujemy pół garści cukru (drożdże lubią słodycze) wrzucamy pokruszone bohaterki dnia czyli właśnie drożdże, a następnie dłońmi (najlepiej) mieszamy to razem w dziurze z odrobiną mąki, tak żeby nam się drożdże rozpuściły i wyszła maź o konsystencji gęstej śmietany. Odstawiamy na piętnaście minut pod przykryciem, żeby sobie pięknie urosło. W tym czasie czytamy dobrą książkę.
Następnie dodajemy resztę składników, na koniec wlewając ostudzone masło. Mieszamy tak by powstało ciasto miękkie, wilgotne, lejące. Można trochę powyrabiać, jeśli ktoś ma czas i natchnienie. Odstawiamy na pół godziny. A potem można naprawdę wszystko. Ilość kombinacji wymagałaby osobnego wpisu :) Wałkujemy, wkładamy do blaszki i posypujemy dowolnymi owocami (mogą być suszone) kruszonką, rolujemy i robimy ślimaczki z dżemem, serem lub cynamonem, zawijamy w rogaliki lub lepimy pierożki z dowolnym nadzieniem w wersji bez cukru z mięsnym lub serowym nadzieniem na ostro i tak dalej i tak dalej....

Życzę wszystkim smacznych, magicznych wieczorów z ciastem drożdżowym, miłością bliskich i pyszną herbatą, która też zasługuje na osobny wpis.

2 comments

  1. Roman Włodarczyk6 maja 2014 00:03

    Podziwiam Cię Krysiu - jak Ty znajdujesz w Twoim napiętym dniu czas na zajmowanie się kuchnią i pieczeniem. Podziwiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, że akurat ja za ciastem drożdżowym nie przepadam :) to tak apetycznie wygląda, że pewnie bym się skusiła.

    OdpowiedzUsuń